Zbudowana w Osinie Małej z inicjatywy Władysławy Grzanki przydomowa biologiczna oczyszczalnia ścieków była nowością i wyjątkowym przedsięwzięciem w tamtych latach, gdyż na ogół gospodarstwa na wsiach nie są podłączone do sieci kanalizacyjnych. W wielu wypadkach ścieki trafiały i nadal trafiają do przydrożnych rowów czy rzek.
Jak na tamte lata oczyszczalnia została wyposażona w najnowszy sprzęt, gdzie około 6 tysięcy złotych pochodziło z wkładu własnego państwa Grzanków oraz 2 tys. złotych z Gminnego Funduszu Ochrony Środowiska. Podczas budowy spełniono warunek, który mówił, iż ma się ona znajdować w odległości nie mniejszej niż 70 m od studni źródlanej. Mimo to, przy tak ogromnych opadach woda z pobliskich pól spływała do przydomowej oczyszczalni, niedrożne rowy „wyrzucały” ją na posesję koło domu, a także na pobliską drogę, co powodowało ogromne zalanie gruntu państwa Grzanków oraz podtopienie fundamentów domu. Funkcjonowanie oczyszczalni całkowicie zaburzyło zalanie wodami z pól, które miało miejsce 18 i19 lipca tego roku.
Przydomowa oczyszczalnia powstała przy pomocy wielu osób, ale również sami pomysłodawcy państwo Grzankowie pracowali przy niej w każdej wolnej chwili. Teraz chcieliby, aby ich trud i ciężka praca ułatwiły im życie codzienne i normalne funkcjonowanie, gdyż takie przecież były wstępne cele i założenia. Właściciele podczas zalania nie mogli poradzić sobie bez interwencji jednostkę Państwowej Straży Pożarnej w Ziębicach. Wody spływające z pól znajdujących się wokół posesji a nie należących do państwa Grzanków, zalewały całe ich grunty oraz drogę gminną i powiatową, powodując ogromne straty. W związku z tym właściciele poprosili o pomoc burmistrza Ziębic, Radę Miejską w Ziębicach, a także Zarząd Dróg Powiatu. - W piśmie do władz zaznaczyłam otwarcie, iż nie oczekuję od nich wsparcia finansowego w postaci gotówki, ale pomocy w udrożnieniu rowów wokół mojej posesji, które były całkowicie zamulone i nie przyjmowały wody. Woda spływając również do oczyszczalni przeciążała pompę, która ma przecież za zadanie wypompowywanie ścieków. W wyniku tego ścieki razem z wodą cofały się rurami z powrotem do domu, powodując liczne zalania, ale nie tylko. Nie mogliśmy korzystać z toalety, łazienki ani pralki a w domu codziennie nękały nas okropne zapachy – opowiada właścicielka oczyszczalni Władysława Grzanka.
Burmistrz Herbowski oraz Zarząd Drug Powiatu nie pozostali obojętni na prośby pani Grzanki. - Gdy przedstawiciele z gminy i powiatu przyjechali tu do mnie do Osiny Małej widzieli zamulone, zalane rowy, które nie przyjmowały już wody i wszystko uchodziło na moją posesję, na drogę. Uważam więc, że pomoc z ich strony była jak najbardziej właściwa. W związku z tym, że okazano mi bezinteresowną pomoc w momencie kiedy ja i moja rodzina byliśmy bezradni, chciałabym złożyć podziękowanie w imieniu swoim i rodziny – dodaje Władysława Grzanka.